|
|
|
KOSMICZAK |
|
|
|
|
|
|
|
Boze Narodzenie ;) |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pierwsza wzmianka o Bożym Narodzeniu pochodzi z 354 roku, a zamieszcza ją rzymski kalendarz. Różne były w przeszłości terminy obchodów świąt Bożego Narodzenia. Świętowano w styczniu, marcu, kwietniu, a nawet w maju. Ostatecznie wybrano datę 25 grudnia - dzień przesilenia zimowego.
Chrześcijanie ze słońcem utożsamiali Chrystusa, nazywając go "Słońcem Sprawiedliwości". Tajemnica Bożego Narodzenia polega na tym, że druga Osoba Boska stała się człowiekiem, aby w ciele ludzkim dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego za grzechy. Jako Bóg jest wieczny, nieskończony, wszechobecny i wszechmocny, jako człowiek jest ograniczony czasem, przestrzenią i mocą.
Zwyczaj ubierania choinek narodził się wśród ludów germańskich przeszło 300 lat temu. W dniach przesilania zimy i nocy zawieszano u sufitu gałązki jemioły, jodły, świerka, sosny jako symbol zwycięstwa życia nad śmiercią, dnia nad nocą, światła nad ciemnością. Kościół chętnie przejął ten zwyczaj jako zapowiedź, znak i typ Jezusa Chrystusa. Na drzewku zawieszamy światła, bo tak często Jezus o sobie mówił, że jest światłością świata.
W Polsce wieczerza wigilijna rozpoczyna się po zapadnięciu zmroku, gdy na niebie pojawia się pierwsza gwiazda.
Wtedy cała rodzina gromadzi się w jednym pokoju, przy stole nakrytym białym obrusem. Pod nim rozłożone jest siano. Kiedy już wszyscy domownicy staną wokół stołu, najstarsza osoba w rodzinie rozpoczyna modlitwę, odczytuje fragment Pisma św. o narodzinach Jezusa, następnie bierze z talerzyka biały opłatek, podchodzi do każdego, łamie się nim i składa życzenia. W tym dniu wspomina się wszystkich, którzy nie mogą być z nami. To z myślą o zmarłych i o każdym, kto nie ma gdzie spędzić tego wieczoru, leży na stole dodatkowe, puste nakrycie.
W czasie Wigilii najważniejszy jest opłatek i zawsze pierwszy. Dopiero gdy podzielimy się opłatkiem, możemy skosztować czerwonego barszczu z uszkami, czarnego maku, brązowych orzechów i srebrnych ryb. Przedtem nie wypada śpiewać nawet kolęd.
Kochane jak doskonale wszystkie wiemy, naszym mężczyznom chyba najtrudniej kupuje się prezenty. Ja już mojego męża znam tak dobrze, że każdego roku udaje mi się zawsze go zaskoczyć fajnym prezentem, ale mimo wszystko co roku głowie się co by tu wybrać mojemu kochanemu mężusiowi:) Moje rady dla tych, które nie mają czasu na wyszukane prezenty to najprościej byłoby skoczyć do sklepu kosmetycznego i kupić naszym mężczyznom ciekawe perfumy, czy zestaw do golenia, albo można też zaopatrzyć ukochanego w nowe bokserki z fajnymi świątecznymi napisami, lub w ładną piżamę. Ale jeśli chcemy coś bardziej wyszukanego i mamy dużo czasu na chodzenie po sklepach to możemy pomyśleć o czymś mniej banalnym. Oczywiście, wiadomo, że wszystko zależy od zasobności naszego portfela. Jeśli więc macie więcej pieniążków na prezent to wybór wydaje się o wiele prostszy, natomiast przy mniej zasobnej kieszeni może być troszkę trudniej, ale też można wybrać coś fajnego! Z droższych prezentów myślę że warto pomyśleć o czymś ekskluzywnym jak ładne pióro, skórzane rękawiczki czy portfel a jeśli ukochany jest komputerowym maniakiem to może z wyższej półki myszkę, albo super klawiaturę, lub extra głośniki do komputera, lub grę komputerową której jeszcze nie ma a bardzo chciałby mieć. A tak szczerze to wam powiem, że wasz wybór prezentów będzie z pewnością prościejszy jak dowiecie się jakie ma wasz mężczyzna zainteresowania – może uprawia jakiś sport lub interesuje się sportem i jest wiernym kibicem np. piłki nożnej, albo jest maniakiem motorów, samochodów, rowerów albo kolekcjonuje dobre filmy? W takim wypadku na pewno ucieszy go gadżet związany z jego pasją. A Jeśli macie czas i ochotę to poszukajcie w swoim mieście miejsca w którym robią ze zdjęcia nadruki na koszulki, powłoczki do poduszek, czy kubki. Na pewno wasz ukochany facet będzie budził się w lepszym nastroju przytulając się do poduszki z Twoim uśmiechem lub pijąc kawusie w kubku z twoim zdjęciem. A jak nie macie pomysłów na żaden prezent to może po prostu kupcie dwa bilety na koncert zespołu który bardzo lubi, lub do opery, albo na świetny film do kina? Mam nadzieje, że wam trochę pomogłam, ale jestem ciekawa jakie wy macie ciekawe pomysły na zakup prezentów? Napiszcie o tym w komentarzu wszyscy chętnie o tym poczytają:)
Tekst Viola
Kto podjadał w spiżarni?
We dworze państwa Zadorów na Litwie Kowieńskiej przygotowania do świąt Bożego Narodzenia trwały co najmniej przez dwa tygodnie. Trzeba było zaopatrzyć się w wiktuały, szczególnie te do świątecznych ciast i tradycyjnej wileńskiej potrawy - kutii. Był to mak kilkakrotnie zmielony - a musicie wiedzieć, że przed drugą wojną światową nie było jeszcze elektrycznych maszynek do mięsa, które szybko by się z tym uporały. Trzeba więc było ręcznie kręcić korbką, co wymagało dużo czasu. Do zmielonego maku dodawano miód, orzechy, skórkę pomarańczową i rodzynki. Było to bardzo słodka potrawa, chętnie zjadana przez dzieci. Po bakalie, owoce i słodycze udawano się do Poniewieża, bo w rodzinnej Słobódce sklepów nie było.
Zawsze o ile tylko była odpowiednia pogoda, zabierano na zakupy czteroletniego Zygmusia, nazywanego przez wszystkich Zyziem. Była to nie bywała frajda dla dziecka. Rodzice kupowali mu wtedy w cukierni pyszne ciasteczka, ponieważ Zygmuś był wielkim łakomczuchem. Odbierali też wtedy z gimnazjum starszego syna Franka, który niezmiernie imponował Zyziowi posiadaniem mundurka i dorosłością. Niestety, Franek choć bardzo kochał malca, nie potrafił znaleźć z nim wspólnego “języka”. Zbyt duża była między nimi różnica wieku. Chłopiec bawił się więc z rówieśnikami, synami państwa Kudrewiczów. Nie mógł tego jednak robić codziennie, ponieważ dwór sąsiadów oddalony był o kilka kilometrów. Na co dzień opiekowała się nim guwernantka Niemka - panna Helga.
Zyzio się jednak nie nudził wcale. Babunia Jadzia umilała mu wolny czas opowiadaniem baśni. Byli też jeszcze czworonożni przyjaciele, dwa wyżły Aza i Azor, a także sroka Mila, straszna złodziejka. Trzeba było chować każdy świecący przedmiot. Dawniej mieszkała w parku, w dziupli starego dębu, ale kiedy piorun uderzył w drzewo, przeniosła się na czas zimowy do kuchni. W dziupli odkryto wówczas magazyn łyżeczek, koralików, a nawet platynową broszkę z brylantami, którą już dawno spisano na straty.
Największym przyjacielem Zyzia był bocian Dyzio. Przed kilku laty wypadł z gniazda i złamał sobie skrzydło. Nie mógł więc odlecieć do ciepłych krajów. Stał się nieodłącznym towarzyszem zabaw chłopca. Wiosna i latem mieszkał na ganku, gdyż nie potrafił dogadać się z kurami i kogutem w kurniku. Na brak jedzenia nie narzekał.
W pogodne dni polował na żaby i myszy, a zima - będąc stałym domownikiem kuchni - karmiony był surowym mięsem. Kiedyś po nieudanej próbie odbicia upolowanej myszy kotu Kajtkowi, zaniechał polowań na domowe gryzonie. Miał również konkurenta w zaskrońcu Niuniusiu, który doskonale radził sobie ze szkodnikami w całym gospodarstwie.
Pewnego razu rozmawiano przy wieczerzy o nadchodzących świętach i podziale obowiązków.
- Jutro z Frankiem pójdziemy na polowanie, bo jak się nie pośpieszymy, to pasztetu z zająca nie będzie. Weźmiemy do pomocy dwóch chłopców stajennych - zarządził ojciec.
- Wspaniale, zaraz wyczyszczę strzelby i przygotuję naboje - zaproponował starszy syn.
- Ja też chcę iść z wami, tatusiu - prosił Zyzio.
- Nie. Jesteś jeszcze za mały. Zrobisz ozdoby na choinkę. Panna Helga ci pomoże. Kupiliśmy kolorowy papier, a słomy u nas nie brakuje. Dopilnujesz też karmienia zwierząt ktoś musi zająć się domem, jak nas nie będzie - poważnym tonem powiedział ojciec.
- Dobrze, ale przed tak ciężką pracą należy mi się dodatkowa porcja deseru - zgodził się chłopiec.
- Masz tu jeszcze jedno ciastko - powiedziała ciotka Teresa.
Zyzio szybko zapomniał o polowaniu. Następne dni mijały mu na przygotowywaniu choinkowych ozdób i zabawy na śniegu. Dzień przed wigilią z lasu przyniesiono piękny świerk i ustawiono w salonie. Chłopiec z zapałem wieszał na nim kolorowe świecidełka, łańcuchy, rajskie jabłuszka, cukierki i pierniki.
W pewnej chwili z kuchni dobiegł krzyk pani Katarzyny, ochmistrzyni dworu.
- Ktoś wyjadł prawie całe rodzynki, a orzechów i migdałów też brakuje. Miodu też mniej w słoiku.
Cała rodzina wraz ze służbą zebrała się w kuchni. Zaczęło się śledztwo.
- Rano jeszcze wszystko było - powiedziała pani Katarzyna.
- Myśmy niczego nie ruszały - odparły panny służące.
- Kiedy poszłam po mąkę na makowiec do spiżarni kręcił się tam Zyzio z całą menażerią, ale ich pognałam - powiedziała Olesia.
Zyzio, słysząc to, schował się za mamusię.
- Chodź tu urwisie. Co masz nam do powiedzenia? - zapytał ojciec.
Chłopiec, zawstydzony opuścił głowę.
- No więc już mamy winowajcę - powiedziała mama. - Tyle razy powtarzałam ci, synku, że nie można nic brać bez pytania.
- Ale, ja pytałem Olesi, czy mogę dostać coś dobrego. Byliśmy z Dudusiem tacy głodni…., a ona powiedziała, abym nie zawracał jej głowy. No to wzięliśmy sobie trochę sami ze spiżarni.
Wszyscy spojrzeli na Dudusia i parsknęli gromkim śmiechem. Dziób bociana oblepiony był miodem z rodzynkami.
- Rodzynki jedli wszyscy i Aza i Azor, sroka i Duduś. Miód im nie smakował. Orzechy i migdały sam zjadłem, bo nie chcieli - tłumaczył się chłopiec.
- Oj, ty łakomczuchu! Uważaj czym karmisz zwierzęta, bo one nie wszystko lubią - zaśmiała się i przytuliła do siebie zapłakane dziecko mama.
Na wieczerzy wigilijnej było, tak, jak zwykle, trzynaście potraw. Nie zabrakło tez kutii, choć tego roku uboższej w bakalie niż zwykle.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Bo największe szczęście w życiu-kochać i być kochanym |
|
|
|
|
|
|
|
kontakt przez E-mail |
|
|
|
|
|
|
|
Wiersze |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
chat-chacik |
|
|
|
Odwiedzilo mnie 1176406 odwiedzającyDzieki |